\"Do lektur Pana Cogito należą proroctwa Izajasza i pisma filozofów, ale również codzienna gazeta. Znajduje się on w kręgu oddziaływania tysięcy lat europejskiej kultury, ale jest też pod naciskiem najnowszych mód i snobizmów o motylim żywocie. Nie jest o wiele mądrzejszy czy bardziej pewny swoich racji od rzeszy swych współczesnych i współziomków. Wyróżnia go to, że próbuje myśleć, że borykając się z niepewnością i zwątpieniem stara się mimo wszystko ocalić w sobie zdolność do niezależnego myślenia. I stąd jego imię. Herbert w pewnym sensie odwraca słowa& Kartezjusza; nie tylko \"myślę, więc jestem\", ale również: skoro chcę istnieć naprawdę - muszę myśleć.\"
Stanisław Barańczak, \"Polityka\", 1974
Czterdzieści dwa lata życia poety rozpięte miedzy symbolicznymi tytułami: Struna światła z 1956 roku i Epilogiem burzy z roku 1998, ciemnego roku śmierci. Dziewięć tomów, niespełna czterysta wierszy. A wśród nich galaktyka obrazów i zdań oczywistych w swej doskonałości, tak intensywnych w istnieniu, że trudno pamiętać, iż mogły nie powstać. Ze bylibyśmy ubożsi o niepewną, wahającą się Nike i okrutnych aniołów, stojących u wrót Doliny, o bezradnego Marka Aureliusza, pokonanego Marsjasza, czarnego Szemkela i nie chcących od nas odejść, cierpliwych umarłych, o pobrzmiewające spiżowym echem „Bądź wierny Idź“ i udręczonego, zachwyconego Pana Cogito, który dziękuje Bogu, że stworzył świat piękny i różny… Zbigniew Herbert jest jednym z wielkich prawodawców naszej wyobraźni, wrażliwości i sumienia. Stworzył dzieło niezwykle bogate, wielowymiarowe, a zarazem spójne i przejrzyste niczym oszlifowany kryształ. Wierzył, iż każda linia wiersza jest walką o najwyższą stawkę, potrafił mówić różnymi językami i w zależności od czasu lub potrzeb czytano go jako poetę zagrożonego kulturowego dziedzictwa, klasycznego ładu i stoickiego dystansu, moralnej dyscypliny, obywatelskiej, patriotycznej troski, metafizycznego lęku... Był surowy lub ironiczny, ale przede wszystkim pełen – nieraz maskowanego – współczucia, które nie było litością, ale świadomością współ-cierpienia, bliskości przekraczającej granice czasu i granice skóry, nie pozwalającej zapomnieć, że „jesteśmy mimo wszystko / stróżami naszych braci”. Wiersze zebrane Zbigniewa Herberta to dla każdego z nas, niezależnie od tego, jak dobrze już znamy jego twórczość, zaproszenia do jednej z najwspanialszych wędrówek, jakie można odbyć w świecie poezji XX wieku. Do czytania od nowa i na nowo, czytania wielokrotnego i w różnych porządkach, do lektury będącej poszukiwaniem tego Herberta, który jest nam najbliższy. Jak sam pisał, „jeżeli wybierasz się w podróż niech będzie to podróż długa”…
Andrzej Franaszek