Jest to powieść o ludziach niecodziennych, zapalonych poszukiwaczach leśnej przygody, którzy porzucają gwar miasta i cywilizację dla swobody, ciszy i obcowania z naturą.
Każdej wiosny ruszają do puszczy. Tam zamieszkują w chacie, łowią ryby, uprawiają ogród, ale przede wszystkim - wędrując po tajemnych ostępach - obserwują i badają życie mieszkańców puszczy.
Lato leśnych ludzi uznano powszechnie za arcydzieło Rodziewiczówny - i słusznie, bo udało jej się stworzyć urzekającą baśń o leśnych ludziach, a kto \"baśń zrozumie - jak sama pisze - i żyć wedle niej będzie, ten posiadł kwiat paproci. Ten ma oczy, co widzą, uszy, co słyszą. Ten żyje mądrością przyrody\".
Wydanie 2012
Oprawa Miękka
Stron 160
Format 125 x 187
Tytułowy straszny dziadunio to Polikarp Białopiotrowicz, mężczyzna majętny i stroniący od ludzi. Ma dwóch wnuków: prawego i szlachetnego Hieronima oraz Wojcieszka – obiboka i amatora lekkiego życia. Niepewny charakteru swoich spadkobierców, dziadek poddaje ich najrozmaitszym próbom… Bezwzględne eksperymenty niemal doprowadzają do śmierci Hieronima. Czy nasze zalety mogą w pewnych sytuacjach stać się wadami? I czy zły charakter można naprawić, a dobry – zepsuć? Ponadczasowa opowieść o ludzkich charakterach. Dla wszystkich – od piętnastu do stu piętnastu lat.
Wydanie 2009
oprawa miękka
format 15 x 22 cm
Magnat to pasjonująca historia Aleksandra Kalinowskiego, młodego potomka zbiedniałego arystokratycznego rodu, wychowanego na łasce bogatej krewnej. Wiedziony pragnieniem odzyskania dwanej pozycji społecznej, dumny, honorowy, odważny i prawy podejmuje kolejne wyzwania, przekonany, że wszystko może zdobyć własną działalnością i wytrwałością
W opowiadaniach zebranych w tomie \"Złota dola\" występuje charakterystyczny rys, który nieraz napotykamy w twórczości Rodziewiczówny. Jej zamiłowanie do dusz rogatych i głęboko odczute zrozumienie dla uroku włóczęgi po szerokim gościńcu świata. Rys to spokrewniający naszą autorkę z Jackiem Londonem, będący też zapewne niemałym czynnikiem rozległej poczytności jej utworów. W tytułowym opowiadaniu zbioru świetnie została odtworzona postać Marynki, piękności wiejskiej, ponoszonej nieopanowaną żywiołowością swych zmysłów. Pod względem opracowania realistycznego jedna to z najlepiej postawionych postaci w twórczości autorki. Surowość życia i charakterów wiejskich ma tu zresztą i poza tym barwy niemal naturalistyczne.
Wawera Karewisa poznajemy najpierw jako kapitana Lorenza. Z biedy, w poszukiwaniu pracy dotarł do Szczecina, gdzie wydrapywał pazurami swą pozycję miedzy Niemcami. Pracowity nad miarę, odważny do szaleństwa, został kapitanem okrętu i przyszłość się przed nim mieniła wszystkimi kolorami tęczy. Kaprys, chęć zaimponowania swoim, a może drgnienie serca, spowodowało, że postanowił na kilka dni wrócić na ojcowiznę. Z początku wszystko go tam śmieszyło i złościło, ale dzień za dniem ten szary proch odnajdywał drogę do jego duszy...
Szary proch to ziemia pod naszymi stopami, ziemia tak mało nieraz warta w pieniądzach, a tak ważna dla serca. Szary proch to też życia ludzkie. Każdy z nas plecie swoją dolę i niby pojedyncze życie nie jest ważne, a jednak każde okazuje się najważniejsze.
\"Szary proch\" to przepiękna opowieść o umiłowaniu swojej ziemi, której nie sposób się wyrzec. Tym razem Rodziewiczówna opowiada nam o Litwinach i Żmudzi. Jakże podobny ich los do losu Polaków, choć nie zawsze między tymi narodami istniała zgoda. Jakże podobny charakter, umiłowanie wiary i ziemi ojczystej.
Wydanie 2012r.
Oprawa broszurowa.
Strony 208.
Format 15,0x22,0cm.
Powieść z wątkami autobiograficznymi.
Maria Rodziewiczówna, przez wiele lat samodzielnie zarządzała sporym majątkiem ziemskim na Kresach. Swe doświadczenia wplotła w niezwykłą opowieść o losach kobiet. Nie były to doświadczenia nazbyt słodkie i chyba dlatego powieść zaczyna się od zdania: Pani Taidy Skarszewskiej nikt nie lubił w okolicy, ale każdy musiał ją szanować, liczyć się z nią i przyciśnięty do muru - przyznać, że była wiele warta.
Dalej Rodziewiczówna pisze o swojej bohaterce tak: Gdyby była mężczyzną, stałaby się
luminarzem powiatu, ale że była kobietą, więc nie miała głosu ni w radzie, ni w sądzie, ni na zjazdach marszałkowskich - nigdzie. Nie mogła zaprotestować, gdy podwyższono podatki, ani obronić się,
by jej nie wyznaczano reparacji dróg o siedem mil, ani wpłynąć na obniżenie procentów w Banku Wzajemnego Kredytu, którego była członkiem; miała tam głos, ale osobiście go używać nie miała prawa. Miała wszystkie ciężary obywatela, bez żadnych prerogatyw. Wszystko to Rodziewiczówna odczuła na własnej skórze.
Jest w tej książce także, wpleciona jakby od niechcenia, opowieść o solidarności kobiecej. W niej właśnie dostrzega Autorka szansę na przyszłość. We wzajemnym wspieraniu się, mimo różnic w poglądach. Jej słowa nie straciły aktualności do dziś.
A to było tak. Ze czterysta lat temu jechała tędy królowa Bona. Babsko włoskie chciwe i chytre wymaniło od męża cały ten kraj - i jechała z pocztem i zgrają dworzan ziemię dzierżawić, zastawiać i sprzedawać. Kto dukaty miał, albo drogie kamienie, leciał jak pszczoły na sytę i na każdym popasie powstawali dziedzice, arendatory, ciwuny, gubernatory, a sepet Włoszki pęczniał. Otóż się zdarzyło, że gdy do Hłuszy dotarła, już wracając ku Koronie, most się pod karocą zawalił i królowa Bona w bagnie ugrzęzła. Królowa i sepety, które zaraz za karocą podskarbi wiózł. Zrobił się sądny dzień. Rzucili się dworzanie i ci, co jeszcze nic nie dostali, i choć się dwóch utopiło, reszta królową na ląd wyniosła, a franciszkanie dali jej pierwsze poratowanie i gościnę. Wskutek tego przebyła w Hłuszy trzy dni - na długie wieki w historii tego kraju pamiętne.(…)I wtedy to ufundowała królowa Bona wielki dzwon do franciszkańskiego kościoła, który otrzymał na chrzcie w królewskiej ludwisarni imię Florian.
Tak rozpoczyna się opowieść o dzwonie, którego nie tylko początki są ważne, ale i dalszy los. Szczególnie ta chwilą, gdy zaborca chce go przetopić na potrzeby wojenne… Polskie Kresy zajmowane są raz przez jedne wojska, raz przez drugie. Przez mały majątek przetaczają się wędrówki ludów. Ale są tacy, którzy trwają na swej placówce…
Opowieść oparta o osobiste doświadczenia Autorki.
Wydanie 2012r.
Oprawa broszurowa.
Strony 272.
Format 12,5x19,5cm.
\"Byli i będą\" to obraz społeczeństwa polskiego po powstaniu styczniowym. Poznajemy różne środowiska: arystokrację w stolicy, za granicą i na wsi w Królestwie, uczącą się w Warszawie młodzież z różnych sfer, rozbitków na bruku miejskim, zwłaszcza zaś ziemiaństwo kresowe, uparcie utrzymujące swe placówki narodowego stanu posiadania, które raz stracone, nie byłyby już do odkupienia (rząd rosyjski na kupno ziemi zezwalał tylko prawosławnym), oraz zagrodową szlachtę krośniańską, prześladowaną nie tylko za patriotyzm, ale i za religię, gwałtem zmuszaną do prawosławia. Powieść to pisana z głębi duszy i serca, poczęta z troski narodowej o gniazda zburzone i pisklęta rozproszone, z myślą o niebezpieczeństwie walki o chleb i braku idei. Fabuła zajmująca, środki opisu utrzymane w dobrym umiarze. Bogactwo motywów epickich zespolone w budowę jednolitą i celowo rozmieszczoną. Jako powieść realistyczna \"Byli i będą\"\" są najlepszym utworem autorki. (Kazimierz Czachowski: \"Maria Rodziewiczówna na tle swoich powieści\", Poznań 1936)\"
Wydanie 2011r.
Oprawa broszurowa.
Strony 200.
Format 15,0x22,0cm.
Przezabawna opowieść o uroczej siedemnastolatce marzącej o karierze na wielkich scenach operowych Europy. Młoda śpiewaczka musi jednak, by rozpocząć wymarzoną karierę, wyrwać się spod kurateli stryja . Wolność Heni Dobrzyńskiej może zapewnić tylko mąż, ale taki, który małżeństwo potraktuje równie fikcyjnie, jak i ona. Fortel się udaje i dziewczyna rusza w pogoni za sławą. Problem pojawia się w chwili, gdy formalny mąż, Tytus Chojecki, który stał się w międzyczasie poważnym magnatem, dochodzi do wniosku, że przyszedł czas, by założyć rodzinę. Łatwo niegdyś nałożone więzi zaczynają uwierać, a rozwód nie jest sprawą ani łatwą ani oczywistą. Tytus wyrusza do Paryża...
Wydanie 2010r.
Oprawa broszurowa.
Strony 224.
Format 15,0x22,0 cm.
Stróż Gedras lituje się nad umierającą przy drodze kobietą. Nie udaje mu się jej uratować, ale otacza troską jej nowo narodzone dziecko. Od tej chwili jedynym celem tego ponurego mężczyzny jest wychowanie małej istotki. Ale czy uda mu się zdjąć odium grzechu i hańby, które przyniosła ze sobą na świat? Czy jest to możliwe w świecie pełnym obłudy i zakłamania, gdzie prawdziwa dobroć zdarza się tak rzadko, że najczęściej jest brana za głupotę?
Wydanie 2009
stron 254
format 14,9 x 22,5 cm
oprawa broszurowa
Bohaterką powieści ``Jerychonka`` jest Magda Domontówna, malarka, kobieta szlachetna w każdym calu. Jej otoczenie stanowi zaś grupa różnorodnych postaci, jak zwykle u Rodziewiczówny, świetnie nakreślonych. Historia rozgrywa się w Krakowie, do którego dziewczyna wraca po studiach w Paryżu i Włoszech.
Również do Krakowa przyjeżdża po kilku latach włóczęgi po świecie, najbliższy jej mężczyzny, również malarz, niegdyś bliski przyjaciel, dziś mężczyzna opętany uczuciem do pięknej baronowej, nie zdający sobie sprawy, że jest jedynie igraszką pięknej pani.
Domontówna całkowicie poświęca się Filipowi, choć od początku zdaje sobie sprawę, że jej poświęcenie pójdzie na marne. Wszystko zmierza nieuchronnie do dramatu.